Tuli-Pyszczki zawsze uważały się za wiernych i oddanych przyjaciół, takich Na Zawsze I Jeszcze Trochę. Są bardzo zaangażowane w udowadnianie swojego przywiązania. Szczególnie upodobały sobie wspieranie w sprawach z góry skazanych na porażkę. Takich, gdy Mama i Tata muszą być stanowczy i nieugięci.
Tuli-Pyszczki czasem zastanawiały się, czy to aby przypadkiem nie jest źle, że popierają zachowania uznane przez Siły Wyższe* jako niewłaściwe, ale stwierdziły, że własnie w takich sprawach (nie)mowlę potrzebuje największego wsparcia i utulenia.
Tuli-Pyszczki czasem zastanawiały się, czy to aby przypadkiem nie jest źle, że popierają zachowania uznane przez Siły Wyższe* jako niewłaściwe, ale stwierdziły, że własnie w takich sprawach (nie)mowlę potrzebuje największego wsparcia i utulenia.
Tuli-Pyszczki pocieszały już Chłopca po wielu przegranych, nierównych walkach. Była potyczka o wyłączanie gazu pod gotującym się obiadem, o wyjmowanie rączek z pasów podczas jazy samochodem, o wyjadanie mydła, o degustację ziemi z kwiatów, o nie-rzucanie-wszystkim oraz o Prawo Do Wieczystego Użytkowania Pilota, która z przyczyn wyższych musiała parę razy zmieniać swą nazwę (najpierw na "Tymczasowego", a później na "Chociaż Parę Razy").
Musiały się bardzo starać, Chłopiec często był wyraźnie podłamany, łzy leciały mu jak grochy i robił bardzo wzruszające Smutne Ustko. To dzięki nim, tak lubiły skrycie myśleć, wracał do formy.
Jednak pewnego dnia Tuli-Pyszczki stwierdziły, że mają dosyć wiecznych porażek i należy im się jakaś wygrana. Tak, należy się... Bo... bo... bo tak!- piszczały coraz bardziej ośmielone. Postanowiły przy pierwszej nadarzającej się okazji wygrać bój.
Tak się złożyło, że okazja trafiła się już tego samego dnia. Łatwo nie będzie- pomyślały. Grzeczne Chodzenie Za Rączkę nie wiadomo czemu zawsze pełniło jakąś istotną rolę. Szczególnie blisko ulicy, czy w sklepie. No, ale na szczęście tu Chłopiec tak łatwo się nie poddaje. Tuli-Pyszczki poczuły dreszczyk emocji. Rozumiały, co czuje Chłopiec. One też lubią chodzić własnymi ścieżkami.
Postanowiły działać! Szybko się zorganizowały i urządziły demonstrację połączoną ze zbieraniem podpisów. Uwolnić Chłopca! -krzyczały. Nie-za-leż-ność! Po paru chwilach zgromadził się mały tłumek ciekawskich gapiów, obserwujących tłoczące się w kącie Tuli-Pyszczki. Foczka Glu Glu ulegała nawet nastrojowi chwili i krzyknęła: Au-to-no-mia! W całym tym harmidrze Tuli-Pyszczki nie dosłyszały wyraźnie nowego słowa i niektóre wypiszczały: Au-to! Miś z kolei pomyślał, że pikieta ma na celu zwrócenie uwagi Mamy na nadchodzące urodziny Chłopca, postanowił więc dodać coś od siebie: Hu-laj-no-ga! Wiewiórka dorzuciła: Ro-we-rek! Po chwili nawet jednemu Tuli-Pyszczkowi wymsknęło się: Du-ża pił-ka! Szybko podchwycił drugi: Kloc-ki Dup-lo! I kolejny
.
Na liście, gdzie miały znajdować się podpisy powstało piękne impresjonistyczne dzieło. Zebrane w kącie Małe Myszki doszukały się tam nawet wizualizacji wykrzyczanych haseł. Postanowiono oficjalnie i uroczyście wręczyć listę prezentów Mamie, a Tuli-Pyszczki ochoczo podjęły się tego zadania. Tak demonstracja została zakończona, część pikietujących pobiegła z "listą", część rozeszła się na podwieczorek. I nikt już nie pamiętał po co, na co i dlaczego. Samo życie...:)
Musiały się bardzo starać, Chłopiec często był wyraźnie podłamany, łzy leciały mu jak grochy i robił bardzo wzruszające Smutne Ustko. To dzięki nim, tak lubiły skrycie myśleć, wracał do formy.
Jednak pewnego dnia Tuli-Pyszczki stwierdziły, że mają dosyć wiecznych porażek i należy im się jakaś wygrana. Tak, należy się... Bo... bo... bo tak!- piszczały coraz bardziej ośmielone. Postanowiły przy pierwszej nadarzającej się okazji wygrać bój.
Tak się złożyło, że okazja trafiła się już tego samego dnia. Łatwo nie będzie- pomyślały. Grzeczne Chodzenie Za Rączkę nie wiadomo czemu zawsze pełniło jakąś istotną rolę. Szczególnie blisko ulicy, czy w sklepie. No, ale na szczęście tu Chłopiec tak łatwo się nie poddaje. Tuli-Pyszczki poczuły dreszczyk emocji. Rozumiały, co czuje Chłopiec. One też lubią chodzić własnymi ścieżkami.
Postanowiły działać! Szybko się zorganizowały i urządziły demonstrację połączoną ze zbieraniem podpisów. Uwolnić Chłopca! -krzyczały. Nie-za-leż-ność! Po paru chwilach zgromadził się mały tłumek ciekawskich gapiów, obserwujących tłoczące się w kącie Tuli-Pyszczki. Foczka Glu Glu ulegała nawet nastrojowi chwili i krzyknęła: Au-to-no-mia! W całym tym harmidrze Tuli-Pyszczki nie dosłyszały wyraźnie nowego słowa i niektóre wypiszczały: Au-to! Miś z kolei pomyślał, że pikieta ma na celu zwrócenie uwagi Mamy na nadchodzące urodziny Chłopca, postanowił więc dodać coś od siebie: Hu-laj-no-ga! Wiewiórka dorzuciła: Ro-we-rek! Po chwili nawet jednemu Tuli-Pyszczkowi wymsknęło się: Du-ża pił-ka! Szybko podchwycił drugi: Kloc-ki Dup-lo! I kolejny
.
Na liście, gdzie miały znajdować się podpisy powstało piękne impresjonistyczne dzieło. Zebrane w kącie Małe Myszki doszukały się tam nawet wizualizacji wykrzyczanych haseł. Postanowiono oficjalnie i uroczyście wręczyć listę prezentów Mamie, a Tuli-Pyszczki ochoczo podjęły się tego zadania. Tak demonstracja została zakończona, część pikietujących pobiegła z "listą", część rozeszła się na podwieczorek. I nikt już nie pamiętał po co, na co i dlaczego. Samo życie...:)
P.S.
Serdecznie pozdrawiam Rodziców jedenastomiesięcznego Pawełka!
Niech Tuli-Pyszczek się dobrze tuli i nie pikietuje:)
2 komentarze:
Po prostu kocham czytać o kolejnych Tuli-Pyszczkowych przygodach! Ze zniecierpliwieniem czekam na następne.
:)))))
Prześlij komentarz