Coś się zmieniło… Już jak spał,
wiedział, że coś jest inaczej. Wyczuł zapach podczas snu. Wtedy to przyśniło mu się, że węszy w ściółce leśnej w poszukiwaniu zapomnianych orzechów
leszczyny. Wściubiał nos głęboko pod liście i rył. Wyobrażał sobie, że jest
wielkim zawziętym dzikiem, który bez opamiętania orze długim pyskiem liście zmieszane ze
śniegiem, by ostatecznie znaleźć złoża jedzenia pozwalające przetrwać w
dobrobycie cała zimę.
(Takie rzeczy możliwe są oczywiście
tylko w snach, bo w rzeczywistości Tuli-Pyszczek dzikiem nie jest, w sumie, to
chyba nie chciałby nawet nim być. No, a pyszczek to ma płaski i nie za bardzo
nadaje się nawet do porządnego zaglądnięcia zza rogu).
Tuli-Pyszczek rozciągnął swoje
krótkie łapki na boki i rozejrzał się dookoła. Wyraźnie czuł las. Nie był jednak
do końca pewny, więc wyruszył na poszukiwania.
Jego bystre oczka pierwsze ślady wypatrzyły już w korytarzu. Niewielkie drobinki ziemi tuż przy
drzwiach. Resztki śniegu. Trochę tu natuptane…-
przyjrzał się bliżej Tuli-Pyszczek. Ktoś coś znalazł i przyniósł do domu.
Prosto z lasu.
Tuli-Pyszczkowi przypomniał się
fragment przerwanego snu. Czyżby orzechy…? Tuli-Pyszczek przydreptał bliżej na oględziny.
Szpilki. Długie i zielone. Piękne. Ktoś coś znalazł w ziemi pod drzewem. Tuli-Pyszczek okiem znawcy przyjrzał się igle. Pewnie świerk- powiedział na głos, gdyż nic innego nie przychodziło mu do głowy. Ktoś coś znalazł w ziemi pod świerkiem- sprecyzował. Są jeszcze świeże... Czyli stało się to całkiem niedawno.
Zza drzwi zajrzała zaciekawiona Stonoga i zamerdała przyjaźnie wąsikami. Ktoś coś znalazł w ziemi pod świerkiem, całkiem niedawno- powiedział oficjalnym tonem dumny Tuli-Pyszczek. Stonoga wesoło przybiegła oferując swoją pomoc w rozwikłaniu zagadki.
Znacząco spojrzała na stojąca obok torbę. Tuli-Pyszczek zaglądnął do środka. Puste tekturowe pudełka. Stonoga sprawnie przeliczyła całość. Pięć dużych i cztery małe. Wyraźnie pachniały lasem. Coś tu było, a teraz tego nie ma- błyskotliwie stwierdził Tuli-Pyszczek. Tuż obok, na półce leżały klucze do piwnicy, które zazwyczaj są schowane gdzieś głęboko. Stonoga zwróciła też uwagę na leżący nieopodal sznurek. I delikatny pyłek brokatu, tuż obok torby z pudełkami. I parę łupinek orzechów!
Tuli-Pyszczek przysiadł sobie na kapciach Mamy Chłopca. Za dużo tego, trzeba w spokoju połączyć fakty. I tak siedział i myślał. Myślał... Myślał... A jak już pomyślał, że chyba nigdy nic nie wymyśli, wtem przyszło olśnienie!
Ktoś całkiem niedawno znalazł coś w ziemi, pod świerkiem. Pewnie były to orzechy. No bo wiadomo, że orzechów trzeba szukać pod drzewami. Tu Tuli-Pyszczek przypomniał sobie swój sen i zastanowił się chwile nad swoimi nowo odkrytymi zdolnościami wróżbiarskimi. Spakował je do pudełek i zawiązał mocno sznurkiem, żeby się nie uszkodziły podczas transportu. I zjadł w piwnicy! A dla niepoznaki próbował zatrzeć ślady zasypując je brokatem.
Rozentuzjazmowany Tuli-Pyszczek spojrzał na Stonogę, która radośnie uśmiechnęła się aprobując tuli-pyszczkową wersję zdarzeń. Wystawił w jej stronę łapkę, by zakończyć owocną współpracę jakimś efektownym gestem. Widząc jednak potencjalną ilość możliwości przybicia piątki zawahał się i ostatecznie dał Stonodze mocnego buziaka w czółko. Ta aż zafurkotała wąsikami z zadowolenia.
Równolegle, w czasie detektywistycznych poszukiwań, w pokoju obok pojawiła się i została ubrana choinka. I nawet wesołe piski Chłopca nie zdołały odwrócić uwagi zapracowanych detektywów. W końcu gra toczyła się o poważną orzechową stawkę.
Szpilki. Długie i zielone. Piękne. Ktoś coś znalazł w ziemi pod drzewem. Tuli-Pyszczek okiem znawcy przyjrzał się igle. Pewnie świerk- powiedział na głos, gdyż nic innego nie przychodziło mu do głowy. Ktoś coś znalazł w ziemi pod świerkiem- sprecyzował. Są jeszcze świeże... Czyli stało się to całkiem niedawno.
Zza drzwi zajrzała zaciekawiona Stonoga i zamerdała przyjaźnie wąsikami. Ktoś coś znalazł w ziemi pod świerkiem, całkiem niedawno- powiedział oficjalnym tonem dumny Tuli-Pyszczek. Stonoga wesoło przybiegła oferując swoją pomoc w rozwikłaniu zagadki.
Znacząco spojrzała na stojąca obok torbę. Tuli-Pyszczek zaglądnął do środka. Puste tekturowe pudełka. Stonoga sprawnie przeliczyła całość. Pięć dużych i cztery małe. Wyraźnie pachniały lasem. Coś tu było, a teraz tego nie ma- błyskotliwie stwierdził Tuli-Pyszczek. Tuż obok, na półce leżały klucze do piwnicy, które zazwyczaj są schowane gdzieś głęboko. Stonoga zwróciła też uwagę na leżący nieopodal sznurek. I delikatny pyłek brokatu, tuż obok torby z pudełkami. I parę łupinek orzechów!
Tuli-Pyszczek przysiadł sobie na kapciach Mamy Chłopca. Za dużo tego, trzeba w spokoju połączyć fakty. I tak siedział i myślał. Myślał... Myślał... A jak już pomyślał, że chyba nigdy nic nie wymyśli, wtem przyszło olśnienie!
Ktoś całkiem niedawno znalazł coś w ziemi, pod świerkiem. Pewnie były to orzechy. No bo wiadomo, że orzechów trzeba szukać pod drzewami. Tu Tuli-Pyszczek przypomniał sobie swój sen i zastanowił się chwile nad swoimi nowo odkrytymi zdolnościami wróżbiarskimi. Spakował je do pudełek i zawiązał mocno sznurkiem, żeby się nie uszkodziły podczas transportu. I zjadł w piwnicy! A dla niepoznaki próbował zatrzeć ślady zasypując je brokatem.
Rozentuzjazmowany Tuli-Pyszczek spojrzał na Stonogę, która radośnie uśmiechnęła się aprobując tuli-pyszczkową wersję zdarzeń. Wystawił w jej stronę łapkę, by zakończyć owocną współpracę jakimś efektownym gestem. Widząc jednak potencjalną ilość możliwości przybicia piątki zawahał się i ostatecznie dał Stonodze mocnego buziaka w czółko. Ta aż zafurkotała wąsikami z zadowolenia.
Równolegle, w czasie detektywistycznych poszukiwań, w pokoju obok pojawiła się i została ubrana choinka. I nawet wesołe piski Chłopca nie zdołały odwrócić uwagi zapracowanych detektywów. W końcu gra toczyła się o poważną orzechową stawkę.
P.S.
Tulipyszczaste Tuli-Pyszczki
(jak to sympatycznie stwierdziła Ciocia Jasia)
machają energicznie łapką do wszystkich!
Hej ho!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz