Chrupmy szybciej, bo Pustka Pod Rączką przestanie być pusta! - piszczał Tuli-Pyszczek wymachując łapkami.
O, coś się dzieje. Poruszenie przy stole. Wcześniej Mama Chłopca gotowała coś w czerwonym garnuszku. Tuli-Pyszczek lubił ten garnuszek. Zawsze wróżył coś dobrego. Kakałko, budyń lub ciepłe mleczko chociaż. Okazja została wywęszona. Podreptał szybciutko w ślad za Mamą i ustawił się w strategicznym miejscu pod stołem, o które zawsze trzeba było rywalizować z Psem Pitu. Tym razem jednak go nie było. Nieco zaskoczony, ale i zachwycony swym refleksem oczekiwał na to, na co liczył, że się stanie.
O, coś się dzieje. Poruszenie przy stole. Wcześniej Mama Chłopca gotowała coś w czerwonym garnuszku. Tuli-Pyszczek lubił ten garnuszek. Zawsze wróżył coś dobrego. Kakałko, budyń lub ciepłe mleczko chociaż. Okazja została wywęszona. Podreptał szybciutko w ślad za Mamą i ustawił się w strategicznym miejscu pod stołem, o które zawsze trzeba było rywalizować z Psem Pitu. Tym razem jednak go nie było. Nieco zaskoczony, ale i zachwycony swym refleksem oczekiwał na to, na co liczył, że się stanie.
Jest! Leje się! Piękny biały płyn cienką stróżką płynął przez klucz. E...? Mały tuli-pyszczkowy Rozumek próbował przetrawić tą informację przez krótką chwilkę. Bez rezultatu. Nie ważne. Ważne, że leją- zdecydował. Wyglądało to na lukier. Cudowny, gęsty. Trochę dziwny, bo bez zapachu. Tu znowu zadziałał Rozumek, który nie pozwolił, by Tuli-Pyszczek wpadł w dysonans. To pewnie przez katarek. Tuli-Pyszczek utwierdzając się dodatkowo, pociągnął nosem, jednak nie poczuł nic podejrzanego.