12.11.2012

Operacja "Kojka"

To wina pralki. Wiesz jakie one są. Kurczą rzeczy. Barwią na czerwono. Nigdy nic nie wiadomo... - przekonywał Tuli-Pyszczek oglądającego kocyk Grubego Misia.


Stało się. Mama Chłopca podjęła Decyzję. Wiązała się ona z pewnym logistycznym rozplanowaniem. Chłopiec oczywiście nic nie przeczuwał i jak zwykle po odprawieniu wszystkich niezbędnych rytuałów, poszedł grzecznie spać.

Ktoś postronny mógłby powiedzieć, że wcale niepotrzebne jest to całe zamieszanie. No bo przecież chodzi tylko o przecięcie kocyka na pół. Oczywiście nie było by z tym w ogóle żadnego problemu, gdyby był to jakiś tam zwyczajny kocyk. Wtedy można by było pociąć go na cztery części lub nawet wyciąć na środku dziurę albo postrzępić brzegi. Ale była to Kojka. Ukochany kocyk. Ten Jedyny.



Tuli-Pyszczki wiedziały, że Kojka jest z Chłopcem od zawsze i że ma Specjalną Moc. Taką podobną do mocy Mamy lub Taty. Umie uspokoić, pocieszyć i utulić. Towarzyszy w zabawie, w spaniu, w jedzeniu i wszędzie tam, gdzie można ją wcisnąć. No, prawie wszędzie. Na przykład kategorycznie nie można z Kojką biegać po błocie, albo kąpać się w wannie. Tak mówi Mama, bo Chłopiec oczywiście uważa inaczej.

Mama podjęła tą rozpaczliwą Decyzję po nieudanych próbach zakupienia takiego samego kocyka. A szukała naprawdę wszędzie. Kojka noszona gdziekolwiek się tylko dało, była często, delikatnie mówiąc, nieświeża. Tuli-Pyszczki czasem aż krzywiły noski, jednak Chłopcu to nie przeszkadzało. Mama oczywiście prała Kojkę. Ale nie było to łatwe. Musiała to robić o określonej porze. Trzeba było najpierw  pozwolić zasnąć z nią Chłopcu, a później podstępnie ją wykraść. Oczywiście należało odczekać odpowiednią ilość czasu, żeby Chłopiec niczego się nie domyślił. Później była szybko prana. No i musiała jeszcze wyschnąć na czas. To na prawdę dużo zamieszania.

Tuli-Pyszczki nie dziwiły się, gdy zdesperowana Mama powiedziała "dość". Wiedziały, że trzeba podjąć stanowczą i nieodwracalną Maminą Decyzję.

Dlatego postanowiły być przydatne i w tajemnicy pomóc Mamie. Wieczorem, po zamknięciu drzwi pokoju Chłopca przycupnęły tuż obok i nasłuchiwały. Dwa Długie Westchnięcia Chłopca to znak, że śpi na prawdę głęboko i że nie poczuje, gdy ukradkiem wysunie się Kojkę spod jego rozespanego ciałka.

Poszło ich trzech. Jeden stał na czatach, by nasłuchiwać, czy nie nadchodzi Mama. Dwa z kolei podbiegły cichutko do łóżeczka. Spojrzały się siebie i skinęły łebkami. Pierwszy Tuli-Pyszczek powoli i delikatnie rozpoczął operację wyciągnięcia Kojki, drugi za to delikatnie wsuwał się na jej miejsce, by zastąpić Pustkę pod rączką Chłopca. Oczywiście podział ról był ewidentnie niesprawiedliwy. Spanie z Chłopcem to najprzyjemniejsza część operacji, dlatego zmachany Tuli-Pyszczek wyciągający Kojkę musiał otrzymać ekwiwalent za nietulenie Chłopca, wynoszący dokładnie cztery rodzynki, dwa ciastka zbożowe i pięć kawałków paluszków bez soli o długości co najmniej 3 cm. To mogło by jakoś wyrównać straty moralne.

Gdy drugi Tuli-Pyszczek był już cały pod chłopięcą rączką, pierwszy z ulgą odsapnął, zwinął oswobodzoną Kojkę w poręczny kołtun i położył obok łóżeczka. W tym czasie drugi dał Chłopcu buzi i poszedł spać, a trzeci dał znać łapką, że droga wolna. Pierwszy cichutko wytruchtał z pokoju. Plan zrealizowany!

Później wkroczyła niczego nieświadoma Mama Chłopca. Zdziwiona podniosła Kojkę z dywanu, spojrzała podejrzliwie na słodko śpiącego Tuli-Pyszczka i wyszła. Wszystko było już przygotowane. Ostre duże nożyczki leżały na stole obok maszyny do szycia. Mama jeszczę chwilę się wahała zanim wzięła je do ręki i sprawnym ruchem przecięła Kojkę na pół. Tuli-Pyszczkom zdawało się, że usłyszały ciche piśnięcie, ale równie dobrze mógł to być odgłos nie w pełni najedzonego brzuszka jednego z nich. Po operacji rozdzielenia Kojki Mama zgrabnie podwinęła jej brzegi i zszyła równo na maszynie.

Tak powstały dwie Kojki. Chłopiec nie zauważył różnicy. No może tylko taką, że Kojka nagle stała się poręczniejsza i mniej ciągnęła się po ziemi. I ładniej pachniała. Tylko Tuli-Pyszczki znały sekret Mamy. I nie miały zamiaru nikomu, ale to na prawdę nikomu mówić. Nic a nic!


P.S.
A oto ukochana Kojka:)






Brak komentarzy: