13.08.2014

Winda do radości

Ding... dong...!- Tuli-Pyszczek wypiszczał radośnie i wskoczył biegnącemu Chłopcu wprost do kapturka.
                            

Tuli-Pyszczek nerwowo przebierał nóżkami stojąc przed stalowymi drzwiami. Sekundę wcześniej uradowany Chłopiec energicznie wcisnął znajdujący się obok nich przycisk. Za nimi znajduje się coś, co bardzo ekscytuje Chłopca. Tuli-Pyszczek był bardzo ciekawy cóż takiego może to być. Może sklep z zabawkami? Albo cukiernia...? Tuli-Pyszczek uśmiechnął się radośnie.

Drzwi jednak się nie otworzyły. Chyba się zacięły...- pomyślał zawiedziony. Chłopiec jednak nie wyglądał na zasmuconego, wręcz przeciwnie, zacisnął z podekscytowania piąstki i rozpoczął odliczanie. Jedzie! Cztery...Trzy...Dwa... Jeden.. Jeeeest!- małe rączki poszybowały w górę w geście triumfu.

Ding dong. Drzwi cichutko się rozsunęły. Tuli-Pyszczek rozpędził się i wbiegł do pomieszczenia, przełykając nagromadzoną ślinę, która pojawiła się na myśl o lukrowanych ciastkach i słodkich babeczkach. 

Mało nie wpadł na drugiego Tuli-Pyszczka, który biegł wprost na niego. Na szczęście w porę wyhamował. No, ale mnie nastraszyłeś. Ale... ja byłem pierwszy!- powiedział Tuli-Pyszczek do tego Drugiego akurat w tym samym momencie gdy Drugi zakomunikował mu dokładnie to samo.

Dopiero po chwili Tuli-Pyszczek zauważył, że stoi dokładnie na wprost wielkiego lustra. I że nie jest ani w cukierni, ani w sklepie z zabawkami. 

Mozem pojechać na minus jeden, potem na siedem, a potem na pięć. Bobze?- negocjował Chłopiec trochę "po swojemu". Następnie wcisnął przycisk. Zaświeciła się lampka. Winda ruszyła. Ding dong. Tuli-Pyszczek poczuł delikatne szarpnięcie i drzwi cichutko się rozsunęły.

Uradowany Chłopiec wyszedł na zewnątrz ciągnąc za łapkę Tuli-Pyszczka. Poczekał aż drzwi się zamkną i winda odjedzie. Następnie wcisnął guzik. Ding dong. Po chwili drzwi się otworzyły. Jeeeest!- pisnął Chłopiec. Wbiegł czym prędzej do stalowego pomieszczenia i wcisnął guzik z numerem 7. Tuli-Pyszczek uśmiechnął się i pomachał łapką do swojego odbicia w lustrze.

Winda ruszyła. Cała operacja powtórzyła się od początku. Winda się zatrzymała, drzwi się otworzyły, Chłopiec z radością wybiegł, drzwi się zamknęły, winda odjechała, następnie przyjechała, wszyscy weszli,  drzwi się zamknęły. Ach...- westchnął zziajany Tuli-Pyszczek i ścisnął mocniej rączkę Chłopca. 

Czasem nie cel jest najważniejszy, ale samo do niego docieranie- pomyślał i wcisnął 5. 

Winda ruszyła.


P.S.
Pozdrawiamy Wojtusia!



Brak komentarzy: