31.07.2012

Akcja ratunkowa

Maźnięcie! To-jest-maź-nię-cie!- tłumaczył Miś zdezorientowanym Tuli-Pyszczkom, wskazując na różowy pisak leżący nieopodal.


Tuli-Pyszczki zebrały się wokół Chłopca. Niektóre wzdychały głośno, inne z przejęcia zakryły łapką pyszczki. Ooo... tiuuu...! - żalił się Chłopiec pokazując paluszkiem zdarte kolanko. Wyglądało przerażająco. Ogromna rana długości cukierka tic-tac. Kolor- lekko różowy. To na prawdę musi boleć. Musimy COŚ zrobić! Nie można TEGO tak zostawić! -piszczały. Zrobiły szybką naradę i postanowiły podzielić się na trzy grupy ratunkowe.
Grupa Pierwsza odpowiedzialna była za pocieszanie Chłopca- główna misja: tulić i całować. Grupa Druga ma za zadanie pomagać Chłopcu w rekonwalescencji- cel: wyręczać Chłopca we wszystkim. Na Grupę Trzecią spadł obowiązek znalezienia lekarstwa, motto: szukać do skutku i gdzie popadnie. Tuli-Pyszczki stwierdziły, że muszą rozpocząć swoje działania natychmiast, gdyż nie wiadomo, czy stan Chłopca nie ulegnie pogorszeniu.

Grupa Pierwsza zaczęła głaskać rannego po pleckach, w tym czasie Grupa Druga udała się po porcję rodzynków oraz przyniosła książeczkę o zwierzętach domowych oraz puzzle z autami. Wszystko dla odwrócenia uwagi Chłopca od bólu, którego na pewno doświadcza. W tym czasie Grupa Trzecia rozpoczęła misję pod tajemniczym kryptonimem "Ała". Wywiad operacyjny zebrał dane o tajemniczej roślinie mającej uzdrawiające właściwości. Ktoś o pseudonimie GluGlu wspomniał, iż znana mu jest przypuszczalna lokalizacja obiektu. Zastosowano specjalne techniki przesłuchania celem ujawnienia informacji, m.in. łaskotanie, przekupstwo i nęcenie smakołykami. Zebrane przez wywiad dane wskazywały na salon, drugie okno po lewej, doniczka numer trzy, kolor beżowy. Charakterystyka obiektu: rosochate i kolczaste.

Tuli-Pyszczki dobrały niezbędny sprzęt potrzebny do wykonania misji i ruszyły. Szybko podreptały przez korytarz kierując się do salonu. Zatrzymały się tuż pod wskazanym przez przesłuchanego świadka oknie i zadarły w górę łebki. Cel był wysoko, nosił tajemniczą nazwę: aloes. Wspięły się zgrabnie po firance, po czym zgromadziły w okół doniczki. Cieżka sprawa. Ostre i nieprzyjemne. Nie widząc innej alternatywy, jeden z Tuli-Pyszczków rzucił się ofiarnie w stronę jednego z krzywo wystających mięsistych liści i wygiął go na tyle, że reszta towarzyszy mogła na niego wskoczyć i go wyłamać. Pac! -liść spadł na ziemię nieopodal krzesła. Uradowane Tuli-Pyszczki  czmychnęły z parapetu, w biegu łapiąc zdobycz i pędząc ile sił w łapkach w stronę pokoju Chłopca. Oby miał się dobrze...


P.S.
Serdeczne pozdrowienia dla Magdy, 
no i oczywiście dla Hani, dumnej Solenizantki:) 
Sto lat!

   

Brak komentarzy: