Kwik...!- czknął przez sen Tuli-Pyszczek, a wokół pojawiła się miła truskawkowa woń.
Cel oczywiście nosił nazwę Wolny Wieczór i nie wiedzieć czemu, Mamie bardzo na nim zależało. Postanowiła więc, mimo braku wyraźnych sygnałów wskazujących ochotę na sen, zagonić Chłopca do kąpieli o Stałej Porze. I liczyć na cud. Zrobiła to mniej lub bardziej sprawnie, z resztkami maminej nadziei zmieszanymi ze szczyptą stanowczości. Taką dużą szczyptą.
Tuli-Pyszczek oczywiście ochoczo podreptał za ociągającym się Chłopcem, którego opór spadał wprost proporcjonalnie do ilości piany w wannie. Podczas, gdy Mama pertraktowała z małym buntownikiem zdjęcie spodenek po dobroci, Tuli-Pyszczek zdecydował wykorzystać okazję i zrobić mały obchód w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. Aby nie zwracać na siebie zbytniego zainteresowania, postanowił sprawiać wrażenie bardzo znudzonego, spacerującego sobie ot tak, od niechcenia. Nie bardzo wiedział, jak wygląda ktoś, kto nie robi nic podejrzanego. Po krótkiej chwili na przemyślenia zdecydował się spleść z tyłu łapki, iść bez pośpiechu i wolno kręcić łebkiem na boki.
Przebiegły plan spełzł jednak na niczym, gdyż tuli-pyszczkowe łapki okazały się za krótkie, by spleść je w obmyślonej wcześniej pozycji, przez co pyszczek przybierał nieco umęczony i pomarszczony z wysiłku wyraz. Zmienił więc taktykę i oparł je na bioderkach, dodatkowo robiąc jak najbardziej niewinny pyszczek, co polegało na ściśnięciu ustek w dzióbek, uniesieniu miejsc gdzie powinny być brwi i zapatrzeniu się w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Dodatkowo zaczął nucić sobie pod noskiem wesołą pioseneczkę, by po chwili jednak zrezygnować, by nie przedobrzyć.
Mama szarpała się akurat z rajstopkami, które, nie współpracując, wyciągnęły się na całą długość łazienki. Tuli-Pyszczek skręcił więc sprawnie w stronę pralki i zaglądnął do środka zachwycając się jej pojemnością i możliwościami wykorzystania. Hej ho!- wypiszczał wprost do bębna. Heeeej hoooo!- odpowiedział tajemniczy mieszkaniec pralki. Tuli-Pyszczek potraktował to, jak zaproszenie, wskoczył więc ochoczo do środka. Hop hop!- zawołał. Hoooop hooop!- odpowiedziało Coś. Tuli-Pyszczek rozglądnął się, jednak niczego nie zauważył. Chyba musi być bardzo malutkie i strachliwe... To ja już sobie pójdę. Miłego wieczoru- pożegnał się grzecznie i przebierając łapkami niczym chomik w karuzeli, wturlał się z pralki.
Czas na coś innego. Tuli-Pyszczek stanął na paluszkach, by mieć choć ciut większą perspektywę. Nagle w oczy rzuciła mu się butelka stojąca w rogu wanny. Nie było by w niej nic ciekawego, ot butelka, jak butelka. Jednak Tuli-Pyszczek jest Bardzo Bystry, a jego uwadze nie umknie nic, co ma związek z jedzeniem. A piękna czerwona truskawka na etykiecie bardzo zachęciła Tuli-Pyszczka. W końcu gdzie, jak nie w łazience, znajdzie o tej porze truskawki. Że też wcześniej na to nie wpadł! Pewnie Mama Chłopca podjada sobie podczas kąpieli.
Truchtem przydreptal do wanny i wyciągnął mocno łapki, by złapać się krawędzi. Przez krótką chwilkę wisiał tak, po czym zaczął machać nóżkami na boki, by rozbujać dupinkę. Spodobało mu się tak bardzo, że przez chwilę zapomniał nawet w jakim celu się buja. Jednak gdy zaczęły boleć go łapki, szybko mu się przypomniało i ostatnim wysiłkiem rozbujał się tak, że zahaczył stópką o krawędź wanny. Po wgramoleniu się na brzeg udał się wprost do zgrabnej buteleczki o obiecującym rysunku na etykiecie.
Mnaim! Ze szczęścia aż zakręcił pyszczkiem, po czym żwawo zabrał się za otwieranie. Sprawa jednak okazała się nie tak prosta, jak można by było na początku przypuszczać. Nakrętka się zassała. Tuli-Pyszczek zna takie przypadki. Raz zdarzyło mu się tak z dżemem malinowym znalezionym na blacie w kuchni. I z polewą czekoladową, która przez przypadek wypadła z szafki wprost w łapki Tuli-Pyszczka. Wiedział więc już, że w takich przypadkach trzeba dobrze opukać pojemniczek. Jak postanowił, tak zrobił. Na koniec, trochę by pomóc nakrętce łatwiej się otworzyć, trochę, bo już nie mógł się doczekać- liznął zawartość butelki, która zaschła na zewnątrz i zmrużył oczy spodziewając się soczystej truskawki.
Smak nieco go zaskoczył. I konsystencja jakby inna... No, ale, że sezon na truskawki był jakiś czas temu, postanowił zrzucić to na słabą pamięć. Wylizał dokładnie całą butelkę, dając już za wygraną w kwestii odkręcania, gdyż dość szybko poczuł się najedzony.
Przysiadł sobie ostrożnie na gąbce w rogu wanny, uważając by przypadkiem nie ześlizgnąć się do wody i popatrzył na pluskającego się Chłopca. Kwik!- wymsknęło mu się nagle, a z pyszczka wyleciała okrąglutka bańka mydlana. Po chwili kolejna. I następna. Tuli-Pyszczek zaskoczony zatkał łapką pyszczek, lecz przy następnym kwiknięciu bańka wyleciała z noska. Była bardziej podłużna, przypominała nieco dżdżownicę. Później była mała biedronka, pszczółka i żuczek.
Do czasu, aż Chłopiec wyszedł z kąpieli, założył piżamkę i zasnął, Tuli-Pyszczek naliczył pond tuzin różnych mydlanych owadów. A później zmęczył się i zasnął. Z bańką na truskawkowym pyszczku.
P.S.
A oto zadowolona Właścicielka Tuli-Pyszczka
Pozdrowienia dla Hani i jej Mamy:)
A to link do bloga Bo My Mamy,
gdzie opisana została historia przybycia Tuli-Pyszczka
do nowego domu:)
A to link do bloga Bo My Mamy,
gdzie opisana została historia przybycia Tuli-Pyszczka
do nowego domu:)
4 komentarze:
Twój blog został właśnie otagowany- mam nadzieję, że przyłączysz się do zabawy :)
http://paprykens.blogspot.com/2013/03/liebster-blog-award_6546.html
Bardzo dziękuję za wyróżnienie, jest mi niezmiernie miło. Jednak w założeniu bloga, jakie staram się realizować, jest nie kierowanie zainteresowania na własną osobę, a na Tuli-Pyszczki. Dlatego podziękuję za zaproszenie, ale życzę udanej zabawy:)
Ja chcę dwa Tuli-Pyszczki dla moich dwóch Pyszczków! Są cudowne!
W takim razie proszę o zapozanie się z tym postem:
http://tuli-pyszczki.blogspot.com/2012/11/tuli-konsultacje.html
:)
Prześlij komentarz