28.02.2014

Cemu

Hej ho! hej ho! Po dżem by się szło!- popiskiwał sobie wesoło  przepełniony poczuciem misji Tuli-Pyszczek.


Tuli-Pyszczki od pewnego czasu zupełnie inaczej patrzą na otaczający je świat. Nie dlatego, że coś specjalnie się zmieniło. Po prostu zaczęły zauważać rzeczy, o których nie miały wcześniej pojęcia! I tak jakby bardziej wnikać w naturę i istotę niby-nic-nie-znaczących-rzeczy. A wszystko za sprawą Chłopca i słowa, które zmieniło wiele.

Słowo pojawiło się niespodziewanie, pewnego pięknego wieczora, tuż przed wieczorynką. Chłopiec siedział przy swoim stoliczku, w nerwowym  oczekiwaniu na bułkę z serem. Siedzącemu tuż obok głodnemu Tuli-Pyszczkowi również udzielił się nastrój. W końcu nie jadł aż od podwieczorka.

Wreszcie! Jest! Bułka nadleciała z kuchni i wylądowała przed Chłopcem. Smacznego, zjedz ładnie wszystko- powiedziała Mama i dała mu buziaka w czółko. Chłopiec jednak zamiast rozpocząć pałaszowanie, począł intensywnie wpatrywać się w zawartość talerzyka. A cemu?- padło po chwili.

Mama, która spodziewała się z ust Chłopca zwyczajowego Okej, stanęła jak wryta. Tuli-Pyszczek nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi, zreflektował się po chwili i zaczął przyglądać się bułce. Faktycznie, brakuje dżemu- stwierdził po głębszym namyśle.

Mama wdała się z Chłopcem w dłuższą dyskusję, polegającą na zbywaniu kolejnych próśb Chłopca o dżem i wyjaśnianiu, że bułkę należy zjeść bo: jest kolacja, jest późno, trzeba iść spać, jest ciemno, zwierzątka śpią  itp.

Tuli-Pyszczek chwilę przysłuchiwał się tej rozmowie, jednak zauważył, że Mama i Chłopiec oddalają się od sedna sprawy. Jako, że nikt nie dopytał jaki smak ma mieć ów wspomniany na początku dżem, a Chłopiec zamiast stanowczo poprosić o przydział słodkości, z coraz bardziej zadziorną miną cały czas pytał tylko cemu, Tuli-Pyszczek postanowił wziąć sprawy w swoje łapki.

Zeskoczył z krzesełka i udał się do kuchni. Dobrze wiedział, gdzie składowane są dżemy, a Mama Chłopca zajęta dyskusją nic nie zauważy! Po dotarciu do właściwej szafki jego oczom ukazała się skarbnica będąca marzeniem sennym każdego przyzwoitego Tuli-Pyszczka.

Słoiczków było sześć. Był tego pewien, gdyż już jakiś czas temu, dzięki pomocy Chłopca, nauczył się liczyć płynnie do dziesięciu. Tuli-Pyszczek powstrzymując gwałtowny napływ śliny do buzi zaczął przyglądać się etykietom. Malinowy. Truskawkowy. Brzoskwiniowy. Pomarańczowy. Gruszkowy. Był też słoiczek z powidłami, jednak Chłopiec wyraźnie domagał się dżemu, a Tuli-Pyszczek nie bardzo wiedział, jaka jest różnica, dlatego z bólem serca, ale też i wyraźną ulgą, postanowił zawęzić wybór do pięciu. Ciężar odpowiedzialności nieco go przygniótł.

Aby ułatwić sobie zadanie postanowił zdać się na los. Wszedł do szafki między słoiki i kręcąc się z zamkniętymi oczami wyciągnął łapkę do przodu. Stop! Otworzył oczy. Malinowy. Uf... właśnie na ten wybór najbardziej liczył. Odkręcił słoik i pogmerał łapką w zawartości. Dżem oblepił dokładnie futerko. Tuli-Pyszczek okiem znawcy ocenił ilość dżemu, zerknął dla pewności na nietkniętą bułkę Chłopca i zakręcił jeszcze drugą łapką. Też bym nie jadł bez dżemu- pomyślał i z rączkami w górze podreptał z powrotem do Chłopca.

Po drodze był zmuszony poświęcić się i parę razy oblizać łapkę, ratując przed zniszczeniem dywan w salonie. Gdy dotarł na miejsce, bułka była już nadgryziona, dlatego szybko wytarł o nią resztki dżemu, zeskrobując go paluszkiem. Chłopiec z wdzięcznością spojrzał na Tuli-Pyszczka.

Dopiero po pewnym czasie Tuli-Pyszczek zrozumiał, że Chłopiec tak na prawdę nie pytał o dżem. Wtedy to jego wiedza poszerzyła się o nowe horyzonty. Został porządnie wyedukowany się w kwestiach typu "czemu niebo jest niebieskie", "czemu wyrzucamy śmieci", "czemu trzeba myć głowę" i "czemu je się obiad". Tuli-Pyszczkowi bardzo to odpowiadało. No, może za wyjątkiem pytań o jedzenie. Wtedy pytałby tylko "czemu tak mało".

I tak oto za sprawą dżemu, odkrył potęgę słowa cemu. 

P.S.
Całusy dla małego Kazika!















Brak komentarzy: